IAA Mobility 2024, odbywająca się w Monachium od 5 do 10 września, przypomina raczej komediowy spektakl w bawarskiej stolicy niż tradycyjną wystawę motoryzacyjną.
Interesuje Was nowy samochód? Może lepiej odpuścić, bo targi wyraźnie pokazują, w jak złym stanie są obecnie Niemcy.
Co dokładnie mam na myśli?
Otóż, wokół IAA i na samych targach aktywiści klimatyczni starają się zakłócić ruch i działalność wystawców – lub przynajmniej znacząco to utrudnić.
Dla aktywistów klimatycznych, wystawa samochodowa to wróg numer jeden, niczym James Bond dla Ernsta Stavro Blofelda.
Pomimo kilku opóźnień, wysokich kosztów dla podatników, licznych konsekwencji prawnych i wielu niepowodzeń wśród aktywistów, protest nie przynosi żadnych efektów.
To po prostu całkowicie bezsensowne i puste działania, mające na celu powstrzymanie ludzi od codziennych aktywności.
Na IAA Mobility 2024 stara się nie zwracać uwagi na te przeszkody, prezentując eksponaty pełne kuriozalnych elektryków.
Samochody elektryczne sprzedają się słabo, miały być ekologiczne (lub przynajmniej tak się wydawać) i nie interesują większości kierowców.
W Monachium samozwańcza eko-bąbelka upaja się sobą, nie wiedząc, czy ich drogie i w użytkowaniu niekorzystne produkty kiedykolwiek znajdą wystarczającą liczbę nabywców.
Jedno z głównych wydarzeń to wizyta kanclerza na stoisku Opel, co może niekorzystnie wpłynąć na wizerunek i sprzedaż modeli Opel.
Volkswagen po cichu kończy z legendarnym GTI, planując elektryfikację tego ikonicznego modelu.
Premiery modeli? Wszystkie jeszcze bardziej elektryczne. Tylko elektryki wszędzie. Nowe umowy na prąd. Najnowsze aplikacje. I wiele więcej.
A co z dostępem do przystępnej cenowo, ekologicznej energii? Wydarzenie podkreśla z ogromną żenadą, w jak złym stanie są obecnie Niemcy…
